Na porannym spacerze z psami, w towarzystwie znajomych sąsiadów i psów, natknęliśmy się na Straż Miejską, która upominała […]
Na porannym spacerze z psami, w towarzystwie znajomych sąsiadów i psów, natknęliśmy się na Straż Miejską, która upominała nas, że psy są spuszczone ze smyczy. Panowie sprawdzali też, czy sprzątamy kupy po naszych psach (akurat wszyscy mieli przy sobie już pełne pakunki, także nie musieliśmy niczego udowadniać). Wywiązała się natomiast śmieszna rozmowa (z punktu widzenia właścicieli psów), co zrobić jeśli pies ma biegunkę, aby dokładnie posprzątać nieczystości. Czy mamy prawo zabrać ze sobą kawałek trawy, ziemi, chodnika czy asfaltu, czy to będzie kradzież? Przyznam, że mieliśmy niezły ubaw, jak Strażnicy Miejscy się gimnastykowali by rozwiązywać nasze dylematy moralne.
Na szczęście istnieje pewien rodzaj solidarności w Krakowie między właścicielami psów- informujemy się nawzajem o „nalotach” Straży Miejskiej. Ma to głownie zapobiec otrzymaniu mandatu za psa spuszczonego ze smyczy (nawet jak ma 15 lat i jest niewidomym mikrusem). Niestety część psich opiekunów, korzysta również z nieobecności świadków i braku ostrzeżenia o nalocie Straży i nie sprząta psich odchodów. Możemy to potępić, ale z autopsji wiem, ile determinacji trzeba mieć w sobie, żeby za każdym razem posprzątać kupę, a to głównie dlatego, że nie ma się gdzie tego pozbyć. Czasami chodzę pół godziny z dyndającymi w ręce odchodami, zanim dotrę do kosza. Dlatego apelujmy o zwiększenie liczby pojemników na psie odchody, wyposażenie ich w woreczki, albo papierowe ekologiczne zestawy, np. za 50 gr. W wielu miastach Polski takie rozwiązanie się przyjęło. W Europie Zachodniej kosz na psie kupy, z darmowymi akcesoriami do sprzątania ( w tym rękawiczki), to absolutny standard. A pieski z czasem nauczą się same sprzątać, wystarczy zapisać je na szkolenie do psiego-eksperta i zaangażują się, jak pit bull na zdjęciu (fot. Mimi Brunet).